Kinga ma lat 19, w tym roku zdawała maturę. Rysuje odkąd pamięta, francuski kocha niewiele krócej. Dzieli się swoim talentem w sieci, prowadzi bloga i Instagrama. Teraz, zdecydowała się na kolejny krok.
Salut Kinga! Ça va ?
Ça va bien, merci ! Et toi ?
Au top ! Cieszę się, że zgodziłaś się ze mną porozmawiać. Od początku, czyli jakoś od maja 2020, kiedy trafiłam na Twoje konto na Instagramie, zachwyciła mnie spójność Twojego stylu, mimo tak młodego wieku. Jak się zaczęła Twoja pasja do rysowania? Jak ewoluował ten styl?
Rysowałam od dziecka. Zawsze robiłam to dla przyjemności, podążałam za tym co podsuwała mi moja wyobraźnia. Tworzyłam w głowie historie i ilustrowałam je na swój sposób. Uwielbiałam używać akwarelowych kredek i czarnego pióra. Rysowałam przede wszystkim przeróżne, bajkowe postacie i rośliny.
W gimnazjum wpadłam na pomysł prowadzenia bloga. Zaczęłam też przenosić swoje rysunki do komputera. Skanowałam czarne obrysy i próbowałam kolorować je myszką 😉 Z czasem udało mi się kupić tablet graficzny. To był krok milowy! Teraz tworzę na tablecie, przy każdej ilustracji uczę się czegoś nowego i rozwijam dalej moje umiejętności.
Twoja historia dobrze pokazuje w jakich czasach przeżywałaś dzieciństwo, a potem młodość – zaczynaliśmy offline i stopniowo przenosiliśmy się do online. A skąd pomysł z wykorzystaniem talentów graficznych do nauki języka?
To wyszło naturalnie. Od zawsze przekładam wszystko to czego się uczę na warstwę wizualną. Przyswajając informacje mam silną potrzebę „przetłumaczyć” ją sobie na obraz. W ten sposób ucząc się francuskiej gramatyki zaczęłam używać map myśli, kolorów, strzałek. Szukałam skojarzeń.
Słówka grupowałam i dodawałam do nich ilustracje. Potem poszłam o krok dalej. Równolegle z nauką francuskiego, rozwijałam umiejętności graficzne.
Dzięki graficznemu tabletowi tworzyłam cyfrowe ilustracje. Okazało się, że mogą one świetnie obrazować to czego się nauczyłam po francusku.
No właśnie, francuski! Dlaczego francuski?
Francuskiego zaczęłam się uczyć przez przypadek. W piątej klasie podstawówki, moje koleżanki postanowiły zapisać się na lekcje francuskiego w szkole językowej. Pomyślałam, że spróbuję czegoś nowego. Wtedy o francuskim nie wiedziałam nic. Wiadomo, słyszałam o Wieży Eiffla i potrafiłam powiedzieć „bonjour”.
Bardzo spodobały mi się lekcje francuskiego, bo były one prowadzone kreatywnie, uczyłyśmy się poprzez zabawę. Na zajęciach organizowałyśmy teatralne przedstawienia po francusku i robiłyśmy własne krzyżówki. Z czasem wkręcałam się coraz bardziej w ten język.
Pokochałam francuski za jego brzmienie. Słuchałam francuskich piosenek i znalazłam nowych muzycznych idoli. Szukałam francuskiego wszędzie, grzebałam w internecie przeglądając francuskie strony i filmiki na YouTube.
Po kilku latach nauki francuskiego poza szkołą, stanęłam przed wyborem liceum. Zdecydowałam się na klasę dwujęzyczną z francuskim. Pomyślnie przeszłam przez egzaminy wstępne. I tu zaczęła się moja kolejna przygoda. Z lekcjami matematyki i historii po francusku, wyjazdami do Paryża, przygotowaniem do dwujęzycznej matury i DELFA B2 z francuskiego.
Zanurzyłam się we francuskim i było to cudowne!
Jest coś czego nie lubisz w języku francuskim?
Och, gdy zaczęłam naukę w liceum i na pierwszych lekcjach bardzo obszernie oraz kompleksowo wprowadzono nam zasady uzgadniania participe passe (ze wszystkimi niuansami), to zrobiło mi się trochę słabo 😉 Przyznaję, że kilka razy miałam dość ucząc się zawiłości gramatyki i byłam na skraju rozpaczy. Jednak zdecydowanie nie mogę powiedzieć, że tego nie lubię. To po prostu nowe wyzwania, które stoją przede mną, a ich pokonywanie jest bardzo satysfakcjonujące.
Za co więc najbardziej cenisz francuski?
Za to, że wypowiadając słowa czuję się jakbym rzucała magiczne zaklęcia.
Mówiąc po francuską wchodzę w pewien rytm, słowa się nawzajem przenikają tworząc dźwięczną melodię. Francuski jest po prostu piękny, mogę go słuchać godzinami.
Powiedzieć, że Cię rozumiem, to mało! Podziel się jeszcze czym zajmujesz się na co dzień? Matura za Tobą…
Tak, w tym roku skończyłam liceum i wybieram się na studia – projektowanie graficzne na Akademii Sztuk Pięknych. Dużo działam też w internecie. Tworzę językowego bloga K’artistique, na którym dzielę się metodami na efektywną naukę francuskiego. Na moim instagramie staram się zarażać pozytywną energią i kolorem, inspiruję francuskim i pokazuję moje twórcze działania.
W wolnych chwilach rysuję, ilustruję, kaligrafuję i robię zdjęcia. Prowadzę dziennik i bullet journal. Słucham francuskich twórców na youtube i staram się czytać francuskie książki. Regularnie uprawiam sport, odrobinę tańczę (jazz).
Gdy mam więcej czasu eksperymentuję w kuchni.
A propos bullet journal’u. Mam wrażenie, że zaczęłam go prowadzić jeszcze zanim to było tak popularne i jesteś w tym niesamowicie konsekwentna. Co daje Ci utrzymywanie takiego dziennika?
Z bullet journalem mam ciekawą historię, bo zanim zaczęłam go prowadzić zarzekałam się, że ten system planowania nie jest dla mnie i nie ma on zupełnie sensu. Potem tak jakoś wyszło, że na próbę kupiłam notes, zapełniłam pierwsze strony i… wkręciłam się 😉 Prowadzę bullet journal regularnie już od kilku lat.
Mój bullet journal trochę różni się od tego „tradycyjnego”, ale sprawdza się świetnie i jest w pełni dopasowany do mojego stylu życia. Bujo to dla mnie nie tylko miejsce do planowania, a również notes inspiracji i wspomnień. W planerze zapisuję moje cele i wyzwania na najbliższe miesiące. Mam strony poświęcone ulubionym książkom, filmom, planuję wydatki, rozpisuję projekty, nad którymi pracuję. Sama rysuję bullet journalu miesięczny kalendarz, pełen kolorów i drobnych rysunków. W moim notesie wyżywam się artystycznie, często kaligrafuję nagłówki brush penami (pisaki pędzelkowymi).
Bullet journal pomaga mi mieć w jednym miejscu, wszystko to czym się zajmuję w danym momencie. Bujo jest też świetnym narzędziem do planowania nauki języka. Dzięki habit trackerowi, łatwo mogę śledzić dobre nawyki, takie jak np. codzienne słuchanie francuskiego czy powtórka słówek.
Lubisz się uczyć – nie tylko języków, prawda? 🙂
Bardzo! Uwielbiam uczyć się nowych rzeczy, daje mi to tyle frajdy. Nauka francuskiego zawsze była dla mnie przyjemnością. To proces pełen ekscytacji, odkrywania ciekawych zagadnień, poznawania smaczków kulturowych i niuansów językowych.
Cały czas uczę się czegoś nowego, w przeróżnych obszarach, nie tylko tych językowych. Daję sobie przestrzeń do popełniania błędów, których nie da się uniknąć, szczególnie kiedy zabieramy się za temat niebędący w naszym dotychczasowym strefie zainteresowań. Ostatnio podpinałam pod mojego bloga własny sklep internetowy. Nigdy tego nie robiłam, ale uczyłam się w praktyce. Dzięki temu teraz mogę wypuścić swój pierwszy produkt – ilustrowane francuskie słowniczki. Satysfakcja jest ogromna!
Zdecydowanie! Studia, które wybrałaś z pewnością dostarczą wielu okazji do takiej satysfakcji 😉 Jakie plany na przyszłość?
Przede wszystkim bardzo chciałabym pojechać latem do Francji, żeby ćwiczyć język w praktyce. Nie wiem dokładnie jak to zrobię, ale jestem uparta i zawzięta 😉 Byłam we Francji trzy razy i bardzo mnie tam ciągnie. Na co dzień nie wybiegam za bardzo myślami w przyszłość. Na pewno skupię się teraz na studiach, tworzeniu ilustracji oraz na dalszym rozwijaniu francuskiego. Marzy mi się wyjazd na Erasmusa do Francji.
Na sam koniec zostawiłam pytanie o coś, co wydarzy się już za parę dni. Odkąd Cię śledzę, zachwycam się przepięknymi ilustrowanymi słowniczkami, które tworzysz. A teraz… chcesz się nimi podzielić z innymi!
Tak! Słowniczki (jak wiele rzeczy ;)) zaczęłam tworzyć przez przypadek. Ucząc się słówek związanych z rodzajami leków i opatrunków po francusku pomyślałam, że mogę je sobie zilustrować żeby łatwiej zapamiętać. Zdjęciem słowniczka podzieliłam się na moich stories na instagramie i spotkało się to z pozytywnym odzewem. Kontynuowałam projekt, ale ręczne rysowanie zajmowało mi wiele czasu. Pomyślałam, że przeniosę ilustrowane słowniczki francuskie do digitalu.
Zaczęłam pracować nad pierwszą wersją elektroniczną, która nadawałaby się też do druku na domowej drukarce i wklejenia jako notatka do zeszytu.
Postawiłam na nazwy owoców i warzyw. Wyszukałam naprawdę sporo gatunków, chciałam żeby ze słowniczków mogły skorzystać osoby na różnym poziomie francuskiego.
Teraz projekt wreszcie został sfinalizowany i na stronie do kupienia dostępne są moje autorskie francuskie słowniczki. W ich stworzenie włożyłam dużo czasu i energii. Powstały z myślą o osobach, które mają dość nauki francuskich słówek ze zwykłej, nudnej listy w podręczniku. Słowniczki są pełne kolorowych ilustracji, dzięki czemu łatwiej zapamiętać i utrwalić wyrazy. Ja sama wydrukowałam sobie kilka wersji, żeby powiesić jako plakat za biurkiem 😉 Ze słowniczków można uczyć się nawet na swoim telefonie, używając je jak ebook.
Da się je także wydrukować i wykorzystywać jako językowe fiszki. Zastosowań jest masa!
Słowniczki mogą być przydatnym i miłym dodatkiem do nauki francuskiego. Nieważne czy dopiero ktoś zaczyna swoją przygodę z językiem Moliera, czy może chce utrwalić i poszerzyć swoje dotychczasowe słownictwo. Warto zacząć się uczyć francuskiego wizualnie ♥
Dziękuję Ci pięknie za rozmowę i życzę dużo zamówień na słowniczki!
Merci !