Mój Erasmus we Francji trwał pół roku. I choć dla wielu Erasmus to synonim wakacji – w moim przypadku było inaczej. Bardzo inaczej…
Podobieństwa
Zajęcia, tak jak w Polsce, podzielone są na wykłady (les cours) i ćwiczenia (TD : travaux dirigés).
Tak jak w Polsce, zaliczyć trzeba zarówno jedne, jak i drugie i formę zaliczenia wybiera prowadzący wykład czy ćwiczenia.
I znowu – tak jak w Polsce wykłady co do zasady nie są obowiązkowe, ale są profesorowie, którzy robią listy i można mieć z tego tytułu jakieś korzyści (na przykład podejść do egzaminu w tzw. przedterminie),
Różnice
Tych jest więcej.
Przede wszystkim, studia nie są jednolite magisterskie. Można zrobić tylko licencjat. Zdecydowanie zaleta, a co Wy uważacie?
Oprócz tego, we Francji już na trzecim roku wybiera się profil (jakby wstępną specjalizację) : droit public (prawo prywatne) ou droit public (prawo publiczne). W tym drugim segmencie pojawiają się przedmioty z zakresu publicznego prawa gospodarczego, prawa międzynaradowego czy unijnego. Z tego, co się orientowałam, takie profilowanie funkcjonuje na większości uczelni we Francji.
Kolejna różnica to samo podejście do nauczania. Zaznaczę, że tutaj kwestia może być bardzo indywidualna w zależności od uczelni. Na mojej była jednak wyraźna tendencja do kładzenia nacisku na praktykę. Pracowaliśmy głównie na orzecznictwie, rozważaliśmy różne przypadki. Na przykład, na ćwiczeniach z prawa karnego nie było obowiązku noszenia ze sobą kodeksu, co w Polsce było normą.
Takie skupienie się na praktyce stosowania prawa jest na pewno bardzo cenne i lepiej przygotowuje do zawodu. Uważam zresztą, że w polskim systemie nauczania prawa ten aspekt kuleje. Jednakże w Nicei pracy z materiałem źródłowym (aktami prawa) było jak dla mnie za mało. Odpowiedzi studentów często były intuicyjne albo oparte wyłącznie na orzecznictwie, a przecież nie o to chodzi w pracy prawnika.
Zatem to, czego brakowało mi w Polsce, odnalazłam we Francji. A to, czego brakowało we Francji, miałam w Polsce.
Wybrałam prawo unijne, prawo międzynarodowe, konstytucyjne Francji i karne materialne.
Z dwóch ostatnich przedmiotów w ramach zaliczenia wykładu musiałam napisać rozprawkę prawniczą (une dissertation juridique).
Tych dwóch egzaminów nie zdałam. Nie dlatego, że nie umiałam. Dlatego, że nie opanowałam formy. Rozprawka prawnicza ma bardzo ściśle określoną formę. I nie chodzi tutaj tylko o prostą zasadę : wstęp, rozwinięcie i zakończenie. Nie. Rozprawka prawnicza ma konkretne nagłówki, numerowane np. wielkimi literami (broń Boże liczbami!), niektóre tytuły (a może żadne?) nie mogą zawierać odmienionych czasowników…
Zrozumienie tego w kilka miesięcy mnie przerosło. A profesorowie nie mieli zamiaru potraktować mnie ulgowo…
Ale wróćmy do początku.
Kiedy przyjechałam do Francji, mój francuski był na poziomie między B1 a B2. To był wrzesień 2016.
Niestety niewiele się zmieniło po powrocie do Polski, bo bardzo mało miałam kontaktu z żywym językiem. Spędzałam czas głównie z Polakami albo osobami anglojęzycznymi. Poza tym… miałam tak dużo nauki, że sporo czasu spędzałam z nosem w książkach, a nie balując na imprezach ?
Stres na uczelni i tęsknotę za chłopakiem rekompensowały przede wszystkim widoki, obecność morza i oczywiście francuskie jedzenie !
Powiedziałabym, że A2 w wielu przypadkach wystarczy. Ale to zależy od kilku czynników:
jak reagujesz na porażki?
jak trudne/angażujące są Twoje studia?
ile czasu będziesz chciał/mógł poświęcić na naukę?
Jak widzicie, zależy to nie tylko od czynników zewnętrznych, ale i wewnętrznych.
Oswojenie się ze słownictwem z zakresu naszych studiów to przy systematycznym kontakcie z materiałami miesiąc, maksymalnie dwa.
Jest to jednak kwestia indywidualna, zatem odpowiedzcie sobie szczerze na powyższe trzy pytania, zastanówcie i wierzę, że po takiej refleksji – sami poczujecie czy Wasz poziom jest już wystarczający, czy też nie 🙂
Tyle ode mnie!
Dajcie znać, co Was zaskoczyło, jakie są Wasze doświadczenia.
Bisous!
Bonjour … ja mogę napisać o prawie to że mnie rozczarowało … po maratonie po urzędach kancelariach sądach ciągle jestem w punkcie wyjścia… a moja druga pasja jest angielski…
Bardzo mi przykro, Ola! Długa (i nieraz bardzo kręta!) droga do celu potrafi nas rozczarować i zniechęcić… ale nie poddawaj się! 🙂 Myślałaś może o rozwinięciu pasji do angielskiego w pracę? ☺️
Super wpis! Szkoda, że nie znalazłam nic podobnego, jak sama wyjeżdżałam na Ersamusa z prawa do Bordeaux we wrześniu 🙂 I miałam podobnie – zero taryfy ulgowej na egzaminach (ja miałam akurat ustne). Ale jak się ktoś wacha, to mocno polecam – mój poziom francuskiego był na poziomie ok. B1, ale samo opanowanie słownictwa i struktur gramatycznych związanych ściśle z kierunkiem nie było takie trudne jak myślałam, że będzie 🙂 Pozdrowienia!
Cześć Kornelia!
Podpisuję się pod Twoją zachętą !
I gratuluję odwagi 🙂 Mam nadzieję, że ostatecznie wszystko z egzaminami potoczyło się dobrze.
Bisous