O tym, że miłość jest najlepszą motywacją, o życiu w sercu francuskiej kultury i o pandemii na emigracji, rozmawiam z Edytą Siewior.
Francuska Literka : Cześć, Edyta! Gdzie teraz jesteś?
Edyta Siewior: Jestem w domu, w Paryżu, mieszkam 10 minut od Luwru, więc chyba śmiało mogę powiedzieć, że jestem w samym sercu tego wielkiego miasta.
F.L.: Możesz! Powiedz, skąd decyzja o wyprowadzce do Paryża? Byłaś już tam wcześniej?
E.S.: Mój chłopak jest Francuzem i tak się wszystko potoczyło ku temu 🙂 Chociaż niewątpliwie pandemia cały ten proces bardzo przyspieszyła. Jeszcze rok temu mieszkałam w Bristolu w Anglii i nie planowałam zamieszkać w Heksagonie.
Wcześniej w Paryżu byłam dwukrotnie, ale były to wyjazdy weekendowe. Ostatni raz byłam w styczniu 2020, na wystawie Leonarda da Vinci w Luwrze. Nie zdążyłam wtedy zobaczyć Mona Lisy i obiecałam sobie, że wrócę na wiosnę… Więc wróciłam, tylko, że z całym dobytkiem.
F.L.: Co Cię zaskoczyło w pierwszych tygodniach?
E.S.: Ciężko jest odpowiedzieć na to pytanie, bo życie w czasie pandemii, z godziną policyjną o 18.00 działa trochę na niekorzyść, wiem też, że Paryż, w którym jestem teraz różni się od tego z przed pandemii.
Ale jestem bardzo pozytywnie zaskoczona ilością ścieżek rowerowych, a ponieważ rower towarzyszy mi zawsze, gdziekolwiek mieszkam, to zawsze zwracam na to uwagę. Ale jest coś co zaskakuje mnie od początku we Francji- biurokracja. Do wynajmu mieszkania potrzebny jest bardzo zacny plik dokumentów!
Mam na imię Edyta i jestem zakochana w życiu.
Ostatni raz w Paryżu byłam w styczniu 2020, na wystawie Leonarda da Vinci w Luwrze. Nie zdążyłam wtedy zobaczyć Mona Lisy i obiecałam sobie, że wrócę na wiosnę… Więc wróciłam, tylko, że z całym dobytkiem
F.L.: Mieszkanie we Francji – a francuski. Jak to u Ciebie jest? Mówisz po francusku? Masz okazję rozwijać swój język? Wystarczy, że żyjesz w Paryżu czy potrzebujesz dodatkowych lekcji, ćwiczeń, samodzielnej nauki?
E.S.: Zaczęłam uczyć się francuskiego wraz z rozpoczęciem kwarantanny, więc niecały rok temu. Od początku uczę się samodzielnie, zaczęłam z Duolingo, z kanałami na YouTube, mam kilka książek do gramatyki. Wciąż masa nauki przede mną, ale muszę przyznać, że miłość jest bardzo dobrą motywacją, bo powoli jestem w stanie prowadzić konwersację. Bo na początku było ciężko, słuchając Francuzów, gdy chciałam dodać coś od siebie, to zanim ułożyłam sobie w głowie co chcę powiedzieć, oni już dawno zmienili temat… Ale na pewno najlepszą okazją do rozwijania języka jest życie z Francuzem i spędzanie czasu w gronie Francuzów. Żałuję, że jedzenie śmierdzących, francuskich serów nie przyspiesza nauki, bo byłabym już biegła w tym języku 🙂
F.L.: Za to, tak jak sery, francuski potrafi zaskoczyć…
E.S.: Tak! Mnie najbardziej zaskakuje wymowa! W języku francuskim jest tak wiele dźwięków, które dla mnie brzmią tak samo, a w rzeczywistości mają zupełnie inne znaczenie. Na przykład: „Elle a un an” (Ona ma rok). Na początku było to dla mnie duże wyzwanie i… wciąż jest.
Zaskakuje mnie też to, że język polski i francuski mają dużo wspólnych wyrazów, np. A propos, débile (wiem, że jest ich więcej, ale akurat te przyszły mi do głowy).
Zaskakuje mnie też verlan, c’est ouf 😉
F.L.: Verlan jest chyba szczególnie popularny w Paryżu. Wróćmy na chwilę do tego miasta. Co o nim myslisz?
E.S.: O Paryżu? Myślę, że to miasto można albo kochać, albo nienawidzić. Nie ma nic pomiędzy, za dużo tu kontrastów.
F.L.: To ciekawe! Bardzo często słyszę właśnie takie stwierdzenie.
E.S.: Z jednej strony Paryż jest zatłoczony, głośny, bywa brudny, bywa niebezpieczny, zakorkowany, oczy trzeba mieć dookoła głowy, a z drugiej strony to miasto zachwyca na każdym kroku, to kolebka kultury, piękna architektura, urocze uliczki, moja ulubiona Wieża Eiffla, kanał nad Sekwaną, dużo zielonej przestrzeni.
Wszystko zależy od perspektywy, od tego jak Ty patrzysz na miasto, czego szukasz. Ja patrzę na tę drugą stronę. Dla mnie Paryż jest zachwycający, energia tego miasta uderza do głowy. Ja to uwielbiam i chłonę tę energię.
Cały czas nie mogę uwierzyć, że naprawdę tu mieszkam. I przede wszystkim czekam na powrót do normalności, którą znamy, żeby móc korzystać z tego miasta w 100%.
F.L. : Tak, już wszyscy tęsknimy za normalnością, żywym spotkaniem. Na szczęście jest Internet. Poznałyśmy się właściwie dzięki niemu, a konkretnie przez Instagrama, o który zaraz Cię zapytam. Najpierw… powiedz coś więcej o sobie.
E.S.: Jasne! Mam na imię Edyta i jestem zakochana w życiu. Kocham podróże, kocham tańczyć i kocham wyzwania. Wyjazd do obcego kraju jest jednym z nich. Jestem ciągle głodna, ale poza fizjologicznym aspektem jestem głodna wiedzy, nowych kultur, nowych przygód, generalnie nowych rzeczy. Z wykształcenia jestem Technologiem Żywności, ale nigdy nie pracowałam w zawodzie. Ale moją wiedzę wykorzystuje na co dzień, bardzo zwracam uwagę na to co mam na talerzu. Od niedawna mam dwie nowe pasje: pieczenie chleba na zakwasie i praktyka jogi. Wciąż szukam mojego miejsca na ziemi, znając mnie, Paryż nie jest na zawsze 😉
F.L.: Inspirujący portret! Odnajduję trochę siebie w tym opisie! Czy mogę zatem założyć, że założenie Instagrama, to zaspokojenie kolejnego głodu?
E.S.: Mój Instagram założyłam w 2014r. (co?!) Bardzo lubię robić zdjęcia i bardzo lubię tworzyć różne rzeczy, uwielbiam rękodzieło i wkładać serce w to co robię, stąd nazwa mojego profilu. Lubię kawę, lubię dobre jedzenie, lubię ładne rzeczy, lubię podróżować, lubię kwiaty i tak to wszystko łączę po swojemu, sprawia mi to ogromną frajdę i radość.
F.L.: Dziękuję Ci bardzo, Edyta za rozmowę. Było mi bardzo miło!
E.S.: Mnie również! Dziękuję za zaproszenie, merci!